no siema.
czego nowego dowiedziałam się o Islandii?:
- wcale nie jest tam zimno (można powiedzieć, że wiosenna temperatura 5-10 stopni utrzymuje się przez cały rok)
- Islandczycy zanim wejdą w bliższą relację najpierw muszą sprawdzić w specjalnym katalogu, czy nie są ze sobą spokrewnieni
- ludzie uwielbiają ryby. w przeróżnych postaciach. ostatnio sama miałam okazję spróbować suszonej ryby, która śmierdziała niemiłosiernie, ale w smaku była znośnie dobra
- prawie wszyscy faceci wyglądają jak żeglarze albo latarnicy. plus nieodzownym elementem garderoby jest koszula w kratę
- dziewczyny wcale nie mają twarzy jak Björk. są bardzo ładne i miłe (czego najlepszym przykładem może być moja sąsiadka Ana)
- na koncerty islandzkich zespołów ściągają się tłumy.
Ale w sumie się nie dziwię. Koncert był świetny, mogę powiedzieć, że brzmią nawet lepiej na żywo niż na płycie, a zwłaszcza urzekło mnie wykonanie ostatniej piosenki "Yellow Light" (moja ulubiona!), z której zrobili istne dzieło sztuki. było głośno, mokro i duszno, czyli tak, jak być na koncercie powinno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz