30 września 2012

Alan Braxe & Fred Falke: "Intro"


no siema.
dobra, niech już będzie - Francuzi robią dobrą muzykę. Co prawda dl mnie trochę monotematyczna (bo czy nie wydaje się wam dziwne, że z taką łatwością można rozpoznać, że ten a ten zespół/wykonawca jest właśnie z Francji??).
Nieważne.
Ostatnio miałam okazję się pobawić pod opieką i nadzorem Alana Braxe. Wyskakałam się jak mała gówniara, ale jak się ma ku temu odpowiednie towarzystwo (po raz setny muszę podkreślić, że ludzie z Gruzji potrafią się bawić) to kogo obchodzą wymalowane piękności, które boją się poruszyć w obawie, że spadną im sztuczne rzęsy.
Niestety nie mogę nigdzie znaleźć remiksu Metronomy, który tak mi się podobał podczas imprezy, ale myślę, że i to Intro da radę.

Icona Pop: "I love it" video


no siema.
Hit lata w Szwecji? Popowe duo Icona Pop z piosenką "I love it".
"I'm a 90's bitch".
i tyle w temacie.

Of Monsters And Men: "Yellow Light"


no siema.
czego nowego dowiedziałam się o Islandii?:

  • wcale nie jest tam zimno (można powiedzieć, że wiosenna temperatura 5-10 stopni utrzymuje się przez cały rok)
  • Islandczycy zanim wejdą w bliższą relację najpierw muszą sprawdzić w specjalnym katalogu, czy nie są ze sobą spokrewnieni
  • ludzie uwielbiają ryby. w przeróżnych postaciach. ostatnio sama miałam okazję spróbować suszonej ryby, która śmierdziała niemiłosiernie, ale w smaku była znośnie dobra
  • prawie wszyscy faceci wyglądają jak żeglarze albo latarnicy. plus nieodzownym elementem garderoby jest koszula w kratę
  • dziewczyny wcale nie mają twarzy jak Björk. są bardzo ładne i miłe (czego najlepszym przykładem może być moja sąsiadka Ana)
  • na koncerty islandzkich zespołów ściągają się tłumy. 
co do ostatniego: faktycznie, ostatnio byłam na koncercie Of Monsters And Men. już o 19 kolejka sięgała ulicy (czyli bardzo dużo ludzi). W środku nie dało się poruszyć, tak było napchane. 
Ale w sumie się nie dziwię. Koncert był świetny, mogę powiedzieć, że brzmią nawet lepiej na żywo niż na płycie, a zwłaszcza urzekło mnie wykonanie ostatniej piosenki "Yellow Light" (moja ulubiona!), z której zrobili istne dzieło sztuki. było głośno, mokro i duszno, czyli tak, jak być na koncercie powinno.


Lemonade: "Big Changes"



no siema.
Sztokholmskie życie rozpieszcza moje uszy. tak wielu darmowych koncertów, i to na dodatek całkiem dobrych zespołów, się nie spodziewałam.
We wtorek miałam okazję wybrać się na koncert Lemonade, którzy przybyli na swoją mini euro-trasę z US. 
Ok, pierwsze co nas zdziwiło na samym wejściu to... klub. a raczej jego brak, bo koncert odbywał się w lobby hotelowym. Czyli możecie się domyślić, że głównymi odbiorcami byli ludzie z wypchanymi portfelami, którzy siedzieli sobie w wygodnych fotelach i sączyli szampana. Łuuuuu, bardzo imprezowy nastrój. Jak później rozmawiałam z chłopakami z zespołu, powiedzieli, że to był ich najdziwniejszy koncert ever. 
Całe szczęście, że przybyła też grupka tutejszych hipsterów i my, erasmusi, to przynajmniej ktoś skakał pod sceną. 
Muszę powiedzieć, że grupa na żywo także daje radę, co nie zawsze wychodzi zespołom synth-popowym, a bo to sprzęt nie ten, a bo to nie ma przecież czasu na obróbkę dźwięku itd.
Ale tutaj duży plus dla Lemonade, a w szczególności dla Alexa Pasternak (Pasternaka? nie mam pojęcia, czy to się odmienia), perkusisty zespołu, który pomimo zepsutego sprzętu potrafił wybrnąć z opresji i najzwyczajniej w świecie zaczął improwizować.
ooo ja ja lubię jak bas przechodzi przez całe moje ciało.
A na deser możecie posłuchać mojej ulubionej lemoniadowej piosenki: "Big Changes"





Katarzyna Kozyra: I konsten blir drömmar verklighet. Sztokholm.
















20 września 2012

The Shoes: "Wastin' Time" video


no siema.
The Shoes nie poczęstowali nas dawno niczym nowym, toteż śmiem tak tylko dla przypomnienia wrzucić tu jedną z piosenek, która zawsze mnie stawia na nogi. I chociaż piosenka nosi tytuł "Wastin' Time" na mnie działa wręcz przeciwnie. To znaczy nie dzisiaj. Dziś jestem chora, zasmarkana i brzydka i najchętniej bym nie wychodziła z pokoju. Już i tak nie poszłam na uni. Mam nadzieję, że nic wielkiego się nie stanie z tego powodu (i tak akurat te wykłady są nudne, bo ile można się uczyć streszczać tekst??).
Ok, teraz coś o teledysku. Główny bohater bardzo mi kogoś przypomina. Kogoś, kto tak jak ja, lubi chodzić w dużych bluzach, kogoś, kto prawie nigdy nie jest smutny (a jak już jest, to się okazuje, że jest po prostu wkurzony na mnie), kogoś, kto lubi (lubił?) ze mną marnować czas robiąc kreatywne rzeczy.
Także piosenka pasuje do mnie jak ulał akurat dziś, kiedy jestem zmarnowana jak pani na telefon po ciężkiej nocy, z twarzą opuchniętą od smarków, ale żyjąca nadzieją, że za godzinę będzie lepiej.
nie mam czasu na marnowanie czasu. teraz.
idę wypić jakąś aspirynę czy co to tam mam w mojej apteczce. ahoj.



18 września 2012

Yoann Lemoine - Le Premier Parfum Lolita Lempicka


no siema.
wiem, że tego nie czyniłam wcześniej, ale teraz po prostu muszę się TYM podzielić.
Yoann Lemoine, jeden z moich ulubionych reżyserów wideo oraz innych krótkich form filmowych, stworzył jeden z piękniejszych obrazków telewizyjnych jakie dotąd oglądały moje oczy.
Flakoniki perfum Lolity Lempickiej zazwyczaj kojarzyły mi się z rokokową przesadą, a zapachy są co najmniej niebanalne. Ale tym razem wygląda na to, że pure trend dosięgnął i tej marki.
Wystarczy obejrzeć trzyminutowy klip zapowiadający nowy zapach, w którym czternastoletnia (!) Elle Fanning jednoczy się z naturą.
Dla mnie: piękne.
Ale może to dlatego, że za oknami mam właśnie niekończące się połacie lasu, wielkie jeziora i coś co przypomina statek kosmiczny. Też czuję naturę.
A w tle muzyka spod ręki Woodkida
Czegóż chcieć więcej?
Aaa, no tak, żeby powstawało więcej takich mini dzieł sztuki, a nie jakieś szmiry, które przerywają mi oglądanie filmów w najlepszym momencie.

Totally Enormous Extinct Dinosaurs: "Your Love" video

no siema.
sztokholmskie życie wyciska ze mnie wszystkie soki, ale to dobrze, bo żyję dewizą: "nie spać, zwiedzać!". Przesadzam oczywiście. Ale fakt jest taki, że na nudę nie mogę narzekać. Od poniedziałku zaczęłam moją współpracę z Polskim Instytutem w Sztokholmie, jutro bawię się w niańkę, także tego... pracuś ze mnie.
Dostałam też nowe głośniki od Zofii i pomimo, że mój laptop ma system beats by Dre to dopiero teraz mogę poczuć drżenie podłogi. Moi sąsiedzi mnie znienawidzą, ale w razie czego zrzucę winę na wiecznie balujących Hiszpanów (i znowu przyjedzie policja, hahaha).
W końcu mam trochę czasu na przyjemności, a inspiracją był mój ukochany Totally Enormous Extinct Dinosaurs, który właśnie wydał kolejne wideo. "Your Love" może i nie jest moim ulubionym kawałkiem, ale dzięki niemu w końcu wena do pisania mi wróciła, więc chyba można podziękować za tak udany come back.